Gratulacje!
(Przepraszam, nie mogłam skopiować gifów)
*Cher*
Obudziłam
się trochę zmieszana. Było ciemno, jedynie blask księżyca
rozświetlał trochę mrok zalegający w pomieszczeniu. Spojrzałam
na zegarek. Trzecia nad ranem. Nie wiedziałam co mnie obudziło i
tej porze. Ze zdziwieniem stwierdziłam jednak, że nie jestem już
zmęczona. Powoli się przeciągnęłam i już chciałam wstać, gdy
obok siebie zauważyłam białą kopertę. Zapaliłam lampkę i
zaczęłam czytać jej zawartość.
Kochana
Cher!
Chciałbym
Ci tyle powiedzieć, tyle wyjaśnić...
Strasznie
przepraszam za to, że sprawiłem Ci przykrość tym niedojrzałym
gestem. Jestem idiotą. Dlaczego? Bo właśnie dotarło do mnie to,
co zrobiłem. Zachowałem się jak kretyn, nie chciałem być gorszy.
Poprawka: nie chciałem być gorszy w Twoich oczach. Zamknąłem w
sobie resztkę człowieczeństwa. Odciąłem się od każdej
najcieńszej nitki w najmniejszym stopniu łączącej mnie z Tobą.
Bałem się. Bałem się tego, co od środka dręczyło mnie
nieustannie, jakby ktoś wbijał we mnie gwoździe z wiadomością, o
której za wszelką cenę chciałem zapomnieć. Kretyn ze mnie. To
było oczywiste, że długo tak nie dam rady, że w końcu mnie to
przerośnie. I przerosło. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym
cofnąć ten cholerny czas, zacząć inaczej. Ominąć wszystkie
sytuacje, w których byłem powodem Twoich łez. Nie umiem sobie tego
podarować. Tego, że stałem się koszmarem Twojego życia. Ta myśl
mnie zabija. Nie umiem z tym żyć. Zmarnowałem swoją jedyną
szansę na lepsze życie, zniszczyłem wszystko. A co najgorsze, to
właśnie Ty na tym ucierpiałaś. Każde spojrzenie w Twoją stronę
było takie kojące, ponownie budziło we mnie tą ludzką cząstkę,
zamurowaną gdzieś głęboko we mnie pod powłoką tego ważniaka,
którym tak bardzo chciałem być. Każdy Twój uśmiech był moim
osobistym szczęściem, którego mimo pozorów wcale w życiu dużo
nie doświadczyłem. Pamiętasz jak wtedy w deszczu pokazałaś mi
bliznę i szramy? Coś we mnie pękło. Ten okropny ból był nie do
opisania. A potem pocałunek, który odwzajemniłaś. Ile oddałbym,
żeby poczuć ten słodki smak chociaż jeszcze jeden, ostatni raz...
Ostatni raz, zanim to wszystko się skończy...
Ale
to tylko moje głupie nadzieje, które nie mają prawa się spełnić.
Byłem potworem, który na swojej drodze spotkał anioła. Anioła,
którego zranił i pozwolił na zawsze odejść. Teraz, kiedy to
czytasz, pewnie jest już po wszystkim. Trwale zamknąłem ten
rozdział. Ale tak dla Ciebie będzie lepiej. Chcę tylko, żebyś
wiedziała, że Cię kochałem jak nikogo w moim życiu i mimo że
odszedłem, nadal kocham.
Dziękuję,
że byłaś
Niall
Moje
oczy gwałtownie zaszły się łzami. Nie wierzyłam w to, co właśnie
odczytałam. Przeczytałam więc jeszcze raz...
I
jeszcze raz...
I
jeszcze raz...
To
nie mogło być prawdą. Czy on napisał, że odszedł? Nie, nie,
nie, nie, nie! To nie jest prawda, nie może być... Nie on...
Szybko
zerwałam się na równe nogi, chwyciłam bluzę i wybiegłam z
pokoju. Dla pewności zajrzałam do jego sypialni. Była pusta. Na
podłodze leżał otwarty, zakrwawiony scyzoryk. Nagle zrobiło mi
się słabo. Kolana ugięły się pode mną i upadłam koło niego na
podłogę. Zobaczyłam połyskujący w jaskrawym blasku ślad
utworzony ze szkarłatnych kropli krwi. Były jeszcze świeże.
I
wtedy dotarło do mnie, że może nie jest jeszcze za późno...
Uczepiłam
się nadziei, że zdążę. Wraz z tą myślą poczułam mocny
przypływ adrenaliny. W jednej chwili podniosłam się i zbiegłam po
schodach, podążając za czerwonymi kroplami. Narzuciłam na piżamę
bluzę i tak, jak byłam, boso opuściłam mieszkanie. O dziwo na
wybrukowanym dziedzińcu jeszcze dokładniej widać było nakrapiany
sznur. Co pewien czas przybierał na sile, tak jakby ponownie
podcinał sobie zasklepione już żyły.
Proszę,
żeby nie było za późno...
Biegłam
tak kilka minut. Ślad zaprowadził mnie w część posiadłości, w
której jeszcze nigdy nie byłam. W oddali słyszałam szum płynącej
leniwie rzeki. W bladym świetle ujrzałam mały pomostek i...
Jego...
Siedział
tam. Pochylony jakby wpatrywał się w gładką taflę wody. W ręku
trzymał inny, większy od scyzoryka nożyk. Ostrożnie podeszłam
jeszcze kilka kroków.
On
płakał...
Moje
serce momentalnie ścisnął ogromny żal. Resztkami sił
powstrzymałam zbierające się usilnie łzy, uspokoiłam oddech.
Krok za krokiem, powoli i bezszelestnie zaczęłam kierować się w
jego stronę. Dzięki płynącej wodzie nie słyszał tego, jak się
do niego zbliżam. Po kilku minutach dzieliły mnie od niego już
tylko dwa kroki. On dalej płakał zapatrzony w lustro wodne
znajdujące się pod jego również bosymi stopami. Stanęłam w
miejscu, nie bardzo wiedząc, co mam teraz zrobić. Wpatrywałam się
w jego skurczoną postać. Nagle mocniej zacisnął dłoń na nożu i
zaczął kierować go ku drugiej, by ponownie otworzyć szkarłatny
potok.
I
to był impuls...
Szybko
pokonałam dzielącą nas odległość i chwyciłam mocno jego rękę.
Zawahał się. Wyjęłam nóż z jego dygocącej od płaczu i zimna
dłoni i wrzuciłam go do rzeki. Teraz i ja zaczęłam już bez
oporów płakać. Splotłam nasze palce i ścisnęłam je mocno.
Odwzajemnił uścisk.
Żył...
Odwrócił
się w moją stronę. Nawet w tym słabym świetle doskonale
widziałam jego zaczerwienione oczy. Po jego lewej ręce spływała
czerwona posoka. Chciałam coś powiedzieć, ale nie umiałam
wypowiedzieć ani słowa. Zamiast tego więc mocno się w niego
wtuliłam.
-
Co Ty tu robisz? - spytał słabym, zachrypniętym głosem.
Nie
odpowiedziałam mu, tylko delikatnie złączyłam nasze wargi.
-
Tak jak chciałeś. Ale nie chcę, żeby to był ostatni raz. Nie
może być. Nie rób mi tego, nie odchodź. Proszę... - dławiłam
słowa w szlochu, z każdym kolejnym coraz łapczywiej biorąc
brakujący oddech.
-
Cher...
-
Obiecaj mi to... Obiecaj! - przerwałam mu coraz rozpaczliwiej
wylewając kolejne strumienie łez.
-
Nie płacz Słońce, nie mogę patrzeć jak płaczesz...
-
Obiecaj!
Spojrzał
na mnie uważniej również przez zbierające się ciągle łzy.
Pocałował mnie delikatnie w czoło i mocno wtulił w siebie.
-
Obiecuję.
~Mint Candy
Ooooo <3
OdpowiedzUsuńGratuluję pomysłu zwyciężczyni konkursu! Bardzo sympatyczne... troszeczkę makabryczne ale i tak fajne ;)